niedziela, 19 stycznia 2020

Kilka słów o wygrywaniu i przegrywaniu


Wszyscy lubimy wygrywać. To bardzo przyjemne uczucie. Kto nie lubi kiedy jego drużyna zwycięża? Można się wtedy pochwalić zdolnym dzieckiem lub dobrym szkoleniem. Czy jednak na pewno wygrywanie wszystkiego co tylko możliwe daje nam gwarancję na sukces, czyli zostanie zawodowym piłkarzem na wysokim poziomie? 

Niestety to nie jest takie proste. Gdyby wygrywanie w wieku dziecięcym dawało klubom pewność wychowania zawodników na najwyższym poziomie, to znając "złoty środek" kluby produkowałyby super piłkarzy na masową skalę. Tak się nie dzieje. Doskonale znamy przypadki dzieci, które w najmłodszych kategoriach wygrywały wszystko, a potem gdzieś znikały. Znamy przypadki juniorów, którzy wysoko zwyciężali na szczeblu ogólnopolskim, a potem nigdy nie odleźli się w piłce seniorskiej. Dlaczego więc mamy aż taką presję żeby nasze dzieci wciąż wygrywały?

Wiąże się to oczywiście z ideą spotu i naszą naturą. W sportach indywidualnych, lepszy zawodnik w danym momencie wygrywa. W piłce bywa z tym różnie, bo przyznacie, że drużyna piłkarska to dość skomplikowany organizm. W dużych klubach przeważnie mamy wyrównane drużyny, jednak w mniejszych bywa tak, że dwóch, trzech zawodników, a czasami jeden dają danej drużynie zwycięstwo. Kiedy tak sobie czasami obserwuję presję różnych osób, to przychodzi mi do głowy kilka rodzajów wygrywania:

- wygraliśmy, bo mamy dobrze przygotowaną drużynę, zaangażowanego trenera i solidnie pracujemy na treningach,
- wygraliśmy, bo dawaliśmy długie piłki na napastnika, z pominięciem linii pomocy,
- wygraliśmy, bo mieliśmy dzisiaj trochę lepszą dyspozycję, a rywal słabszą,
- wygraliśmy, bo mamy w składzie zawodnika, który "sam wygrywa mecze",
- wygraliśmy, bo dziś to my mieliśmy więcej szczęścia, a przeciwnicy obijali naszą poprzeczkę,
- wygraliśmy, bo w naszej drużynie grają zawodnicy wyrośnięci, a drobni przeciwnicy się od nas po prostu odbijali,
- wygraliśmy, bo tak się ułożył harmonogram turnieju i trafiliśmy na słabszych przeciwników,
- wygraliśmy, bo byliśmy znacznie lepsi technicznie od przeciwnika, który nie potrafił wymieniać podań.  

Można mnożyć takie przykłady. Skoro wygrywanie uzależnione jest od tak wielu czynników, to dlaczego często na nasze dzieci nakładana jest presja żeby wygrywały? Przecież to nie zawsze zależy personalnie od nich. Można się starać, ale mieć w składzie słabszych kolegów i jako całość nie dać rady pokonać rywala. 

Co z nauką przegrywania i radzenia sobie w trudnych sytuacjach? Co z braniem odpowiedzialności za porażki? Słyszałem już wiele opinii. Jedni twierdzą, że jeśli nie nauczymy dziecka wygrywać, to będzie grało byle jak i nie będzie mu zależało w przyszłości. Nie do końca zgodzę się z taką opinią. Wygrywanie leży w naszej naturze. Jeśli odpowiednio przygotujemy młodego zawodnika, to i tak będzie chciał i umiał wygrywać.

Jestem zwolennikiem trudniejszych rozwiązań. Wolę, żeby moi synowie nie chowali się w składzie za zdolniejszymi kolegami, tylko próbowali brać ciężar gry również na siebie. 

Podam Wam jeszcze dwa przykłady na to, że wygrywanie nie musi być najważniejszym czynnikiem gwarantującym sukces w przyszłości.

1. Kiedy rozpoczynaliśmy przygodę z piłką w Zawiszy Bydgoszcz, część naszej drużyny odeszła. Posmakowaliśmy wtedy goryczy porażki. Dostawaliśmy często lanie w lidze, a część rodziców zaczęła wywierać presję na trenera, pytając dlaczego wciąż przegrywamy. Trener spokojnie tłumaczył, że wygrywanie w kategoriach dziecięcych nie jest najważniejsze, że liczy się rozwój. Dziś jedna zawodniczka (pozdrawiam) z tamtej drużyny, powoływana jest na LAMO i ZAMO, a drużyna awansowała do najwyższej ligi wojewódzkiej, a przecież prawie wszystko przegrywaliśmy...

2. Drugi przykład, to drużyny lidze w dzieciaczków. Organizatorzy tak zaplanowali rozgrywki, żeby dzieci miały jak najbardziej wyrównane szanse. Składy są podzielone możliwie optymalnie, nie ma wyników, klasyfikacji, najlepszych zawodników. Kiedy drużyna przegrywa trzema bramkami, to może wprowadzić dodatkowego zawodnika itd.  Niestety i tak znajdą się rodzice, którzy wywierają presję na swoje dzieci i mają do nich pretensje dlaczego słabo grają, dlaczego ich drużyna nie wygrała, a bywa tak że ich dziecko jest właśnie częścią takiej mieszanej drużyny i nie koniecznie ma jakiś super potencjał piłkarski. Często rodzice, którzy nie mają żadnego pojęcia o piłce i nigdy nie uprawiali tego sportu mają najwięcej do powiedzenia w kwestii szkolenia.

Jak już napisałem wyżej, wygrywanie drużyny uzależnione jest od mnóstwa czynników, dlatego naprawdę nie warto nakładać na dzieci chorej presji. Sam jestem rodzicem i wiem jakie emocje towarzyszą nam, kiedy widzimy dziecko na boisku. Warto jednak pracować nad kontrolowaniem emocji, żeby po prostu mieć fajniejsze relacje ze swoim dzieckiem i pozwolić mu bawić się grą.


 
[ŁO, tata piłkarzy], fot. Pixabay

Prześlij komentarz

Wpisz szukane słowo i wciśnij Enter